Akcja burzenia cerkwi prawosławnych na Chełmszczyźnie i Południowym Podlasiu


Idź do spisu treści

Menu główne:


Burzenie cerkwi w Kolechowicach, oprac. Andrzej Szutowicz

Świadectwa epoki > Relacje i wspomnienia


W 1938 r. rozgorzało na Chełmszczyźnie wariactwo niszczenia cerkwi. Społeczność prawosławna w Kolechowicach posiadała pochodzącą z 1882 roku murowaną, krytą blachą, cerkiew. Wokół świątyni rosły pokaźne, piękne lipy. Cerkiew stała z lewej strony drogi do Lublina, prawie na przeciw szkoły. Niestety ktoś gdzieś zdecydował ,że i ją trzeba zburzyć. Zebrano ekipę i przystąpiono do działania .Niestety wśród burzących "wandali" znaleźli się miejscowi katolicy. Burzono ją na oczach zebranego spokojnie zachowującego się i płaczącego tłumu wiernych, wśród których były także dzieci. Pierwszy zrzucono krzyż wieńczący wieżyczkę , człowiek który to zrobił, poślizgnął się na blaszanym dachu i spadł. Został kaleką. Z rozebranego materiału " wandale" odzyskiwali ( kradli) cegły i wykorzystali je do swoich celów w własnych gospodarstwach. Mówi się, że niezbyt im się później wiodło. Jednemu z nich zmarło aż dwóch synów. Natomiast hodowany w obórkach z cerkiewnego budulca inwentarz miał często padać. W wiejskiej świadomości odczytywano to jako boską karę. Do dziś w pamięci ówczesnych dzieci pozostały nazwiska tych najbardziej nadgorliwych i tych którzy zabrali najwięcej.

Podczas burzenia cerkwi nikt z prawosławnych nie stawiał oporu, nie broniono Świątyni, łzy i płacz wynikały z bezsilności. Jedynie od czasu do czasu wbiegał do środka miejscowy psalmista Danił Dziadko, tak jakby chciał sprawdzić czy wszystko co święte zostało z cerkwi wyniesione. Wszyscy czekali na przyjazd delegacji parafialnej, która w sprawie ratowania świątyni udała się do Warszawy. Gdy delegacja wróciła cerkwi już nie było. Tak oto 13 lipca 1938 r. w kraju szczycącym się wielowiekową tolerancją zburzono kolejną cerkiew. Tragedią jest to, że ponoć przywieziono nakaz wstrzymania rozbiórki. Z świątyni pozostał tylko plac utwardzony cerkiewną posadzką . Początkowo próbowano go zaadoptować jako boisko dla dzieci. Nie przyjęło się. W miejscu tym Michał Banach z kolegami postawił prawosławny krzyż. Niszczycielom przeszkadzały także piękne stare lipy. Zabrali się także za nie. Lecz tu natrafili na protest jednego z katolickich mieszkańców wsi. Perswadował, prosił, w końcu chciał zapłacić byleby drzew nie ruszać. Nie pomogło. Drzewa ścięto.

Opracował Andrzej Szutowicz

Źródło: http://www.choszczno.biz/infusions/articles/readarticle.php?article_id=121





Strona główna | Fakty historyczne | Świadectwa epoki | Fotografie archiwalne | Historiografia | Pamięć historyczna | O nas | Mapa witryny


Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego